21 sierpnia 2016 roku. Pochmurna niedziela. Deszcz, a w zasadzie ulewa trwająca od południa do praktycznie końca dnia. Dzień niby jak co dzień. Niby, gdyż dla mnie dość dziwny. Przełomowy rzec by można. Ja, młody inżynier, kończę dziś 30 lat. Wkraczam w tzw. wiek średni i jakoś mi tak średnio. Wielu mi powiadało: jesteś jeszcze młody, chciałbym mieć 30 lat! Jednak coś cały czas z tyłu głowy siedzi. Czy nie zmarnowałem tego czasu? Czy czegoś może żałuję? Może coś chciałbym zmienić? To i tak nie ma znaczenia, bo nie cofnę czasu. Brzmi trochę bólodupowo. Ale jednak… kryzys wieku średniego zaczął mi się właśnie teraz. No może z kilka miesięcy wcześniej.

Ale żyć trzeba dalej. Tylko jak? W ramach kryzysu kupić sobie motor? Yyy… Chyba nie. A może wielkiego SUVa? Nawet mnie nie stać. Powiem Wam co zamierzam. Zamierzam żyć dalej tak jak żyłem, korzystać z tego, co daje kolejny dzień, dawać radość rodzinie, mojej kochanej Żonie. Pić dobre piwo i od czasu do czasu sklecić parę zdań bez polotu i umieścić je tutaj.

Pisząc te kilka słów wstępu zachwycam się rarytasem, który zanabyłem kilka miesięcy temu. Piwo Hitachino Nest Espresso Stout prosto z Japonii. Dalekowschodni stout – dziwne, prawda? Postanowiłem spróbować go przy jakiejś lepszej okazji niż np. pierwszy wtorek tygodnia. Gdyż piwo to jest nie byle jakie.

opis piwa

Piana: niska, brązowa, szybko opadająca, ładnie koronkująca.

Kolor: nieprzejrzyście czarne.

Niuch: w zapachu wytrawne, karmelowo-kawowe, delikatnie wyczuwalne kakao z nutą suszonej śliwki oraz wanilią.

Gul: w smaku ma niemal wszystko, czego oczekuję od dobrego stouta: lekko słodki z wyraźnymi kawowymi akcentami i przyjemną, dość długą i ciut słoną na końcu goryczką.

Jest gęste, konkretne o niskim nasyceniu, oblepiające podniebienie. O dość wysokiej zawartości alkoholu, bo 7%, ale nie jest to wyczuwalne. Podobnie jak poranne espresso pomaga dobrze zacząć dzień, tak to piwo pomaga dobrze zakończyć dzień… oraz kolejną dekadę życia. Na zdrowie!

hitachino-3hitachino-4hitachino-5